Ciepłe powietrze wiało przez otwarte drzwi stajni. Nie słyszałem nic oprócz jedzących siano koni. Po mojej szyi spływał pot. Byłem zmęczony. Nie miałem ochoty na jedzenie. Stałem w rogu boksu z głową w dole.
Po chwili przyszła jakaś nastolatka. Przez chwilę myślałem, że to Natalia. Ale niestety, była mi to zupełnie obca osoba. Podeszła do mnie spokojnym krokiem i wysunęła rękę z marchewką w moją stronę. Nie wiedziałem dokładniej co mam robić.Odsunąłem się w głąb boksu. Podkuliłem uszy. Zbliżyła się jeszcze bardziej. Stała krok ode mnie. Zauważyłem, że w drugiej ręce miała kantar. Znowu chciała mnie zabrać na plac? Nie pozwoliłem jej. Zadarłem głowę do góry, tak wysoko, jak tylko mogłem. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Złapała mnie za chrapki, zacisnęła rękę i pociągnęła ostro w dół. Tak bolało, że musiałem opuścić łeb. Wtedy założyła mi kantar.
Dziewczyna podpięła uwiąz i wyprowadziła mnie ze stajni. Szliśmy równym krokiem. Tym razem nie prowadzono mnie na luźnym kontakcie. Nastolatka trzymała mnie krótka na uwiązie. Szykowałem się na najgorsze. Ku mojemu zaskoczeniu, skręciliśmy zupełnie w inną stronę. Ominęliśmy plac, konie z żelastwem i wysokie budynki. Wyszliśmy na przeciw polnej drogi. Szliśmy na wprost. Nastolatka prowadziła mnie jedną ręką trzymając linę, a drugą głaskała mnie po szyi. Była inna. Przypominała mi Natalkę. Mówiła do mnie. Opowiadała o czymś. Dokładnie nie wiem o czym i dlaczego, ale słuchałem jej. Rozmawiała ze mną jak z człowiekiem. Wreszcie nie czułem się sam.
Maszerowaliśmy drogą polną. Powoli dochodziliśmy do gaju. Nie wiedziałem co mnie tam czeka. Dziewczyna szła bardzo pewnym krokiem. Chodziła jakby w ogóle się nie bała. Trochę dziwne zachowanie. Kiedy doszliśmy do lasu, skręciliśmy w wąską, leśną dróżkę. Wokół mnie było pełno drzew. Na ziemi rosła trawa, którą lekko przykrywały suche liście. Miałem wrażenie, że nad głową ćwierka mi miliony ptaków. W pobliżu nie było żadnego innego konia, ani człowieka. Byliśmy tylko my. Ja i ona.
Dziewczyna przestała do mnie mówić. Doszliśmy do strumyczka. Nastolatka poprowadziła mnie pod wierzbę. Otaczały nas najróżniejsze głosy. Rozluźniłem mięśnie. Oboje staliśmy pod przepięknym drzewem. Wokół nas było pełno zieleni i mała rzeczka. Ślicznie miejsce. Pod moimi kopytami rosła, śliczna, zielona trawa. Z drzewa spadały listki, a jego długie gałęzie lekko przysłaniały promyki słońca. Dziewczyna chwyciła się obiema rękami za moją grzywę. Zacisnęła mocno dłonie i wtuliła się w moją szyję. Po chwili wybuchnęła szlochem i mocno się przytuliła. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Nigdy nikt czegoś takiego nie robił, ani mnie nie uczył. Stałem zdezorientowany.
Genialne! Chcę jeszcze! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do dołączenia do obserwatorów strony :)
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuń