Minął dokładnie rok od mojego urodzenia. Budząc się ujrzałem przed sobą mamę. Zarżała do mnie cicho, po czym podeszła do owsa. Byłem już duży, o wiele potężniejszy niż kilka miesięcy temu. Miałem dosyć długi ogon i grzywę. Moje nogi nabrały mięśni a kopyta urosły dwa razy większe.
Podszedłem do okna i wystawiłem łeb. Ciepłe, poranne słońce rzucało promienie na budynek w którym się znajdowałem. Nagle z daleka ujrzałem Natalkę. To ta dziewczyna, co rok temu pocałowała mnie na pastwisku prosto w czoło. Zarżałem na przywitanie w stronę zbliżającej się dziewczyny, a ta gdy mnie ujrzała przyśpieszyła kroku. Schowałem głowę do środka. Już po kilku sekundach nastolatka była w stajni. Miała przy sobie plecak. Była ubrana w beżowe bryczesy oraz czerwoną koszulkę na krótki rękaw. Na nogach miała długie, zniszczone sztylpy. Przywitała mnie pyszną, dużą marchewką i kilkoma małymi jabłkami. W pewnej weszła do boksu i przytuliła mnie mówiąc:
- Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszych urodzin!
Wtuliła się w moją szyje i głaskała mnie w okolicach potylicy. Było przecudownie! Chwilkę później wyszła z boksu nie domykając drzwi i wróciła z kantarkiem w ręce. Nałożyła mi go spokojnie na głowę, po czym wyprowadziła na zewnątrz. Jak zawsze przywiązała mnie do koniowiązu przed stajnią. Po chwili zostawiła mnie udając się do stajni po klacz. Ku mojemu zdziwieniu, ze stajni nie wyszła z mamą ale z... Diegiem? Dziwne...
Każdy z nas dostał wiadro pełne wody. Na dworze było coraz cieplej. Wreszcie postanowiłem się przywitać:
- Cześć... - powiedziałem nie pewnie.- dlaczego od dwóch miesięcy nie ma cię w naszej stajni?
- Eeeee... Już ci tłumaczę. - odpowiedział Diego - Bo widzisz, ja jestem o dwa miesiące od ciebie starszy i mnie już od matki oddzielili, dlatego stoję już w sąsiedniej stajni. Dobrze, że przynajmniej na padoki chodzimy razem.
- Poczekaj, poczekaj. Ja dzisiaj zostanę oddzielony? - zapytałem ze strachem.
- Nie wiem, poczekaj na Natalkę. - mówiąc to zniżył głowę, aby się napić.
Po dłuższym upływie czasu Natalia przyszła po Diega, a chwilę później po mnie. Szedłem teraz w innym kierunku niż zwykle. Zbliżałem się w stronę... Placu. Stał na nim Diego. Kiedy Natka otworzyła bramkę, Diego zerwał się i pogalopował na drugą stronę wybiegu pobrykując przy tym. W pewnym momencie poczułem luz. Natalia odpięła uwiąz, po czym pogoniła mnie wymachując rękoma. Odkłusowałem trochę od dziewczyny, tyle, że ona ponownie w przerażający sposób gwałtownie opuściła i podniosła ręce. Diego stał i patrzył na mnie. Pogalopowałem do niego. Na początku czułem się nieswojo. Galopowaliśmy razem, obok siebie. Po chwili zrozumiałem, że to bardzo fajne. Zacząłem pobrykiwać. Nagle oboje stanęliśmy na przeciwko siebie i zaczęliśmy stawać dęba, kopać się i podgryzać. Wszystkie ciosy były wymierzone w klatkę piersiową. Dla zabawy, rzecz jasna. Była to taka symulacja walki, która bardzo mi się spodobała. Po naszej niesamowitej ,,walce" oboje podgryzaliśmy się po kłębach. Świetne uczucie! Już wiem co od dzisiaj będzie moim ulubionym zajęciem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz